Centrum Edukacji Daltońskiej Plandaltonski.pl

Od tulipanów do chwastów – czyli nasza wizyta w szkole daltońskiej w Holandii.

Od tulipanów do chwastów - czyli nasza wizyta w szkole daltońskiej w Holandii.

Już trzy miesiące minęły od naszej [„Redakcji” 🙂 ] wizyty w Holandii i myślę, że to dobra pora aby się do niej odnieść. Byliśmy tam łącząc przyjemne z pożytecznym czyli jak zwykle w nasze wyjazdy rekreacyjne włączyliśmy nieodłączną nam już od paru dobrych lat edukację.  Wybierając kierunek zwiedzania na długi majowy weekend, przede wszystkim myśleliśmy o zwiedzeniu cudownych, tulipanowych ogrodów w Keukenhof – od lat, jako miłośnicza ogrodów, marzyłam aby zobaczyć to miejsce. Mieliśmy wyjątkowe szczęście, bo choć podczas wyjazdu pogoda nie rozpieszczała nas, to niedziela była bardzo słoneczna i ciepła, choć wiatr rozwiewał włosy we wszystkie strony. Zaraz po kolorowej uczcie mieliśmy przyjemność trafić pod opiekuńcze skrzydła trenera i konsultanta Dalton International Hansa Wenke i jego żony Jitske Wenke. To dzięki nim mogliśmy spędzić długie wieczory na ciekawych rozmowach o pedagogice daltońskiej. W takich momentach zawsze żałuję, że nie znam lepiej języka angielskiego, ale dzięki mocnemu wsparciu ze strony Roberta byłam aktywnym uczestnikiem tych dyskusji.

Hans to nie tylko mistrz, mentor, nauczyciel to również człowiek wielu pasji i talentów. Byliśmy pod wrażeniem kiedy opowiadał o swojej szkole i sukcesach w grze na kontrabasie. To on zabrał nas również do jednej ze szkół daltońskich – Openbare Daltonschool 't Hazzeleger, w której spotkanie coachingowe przeprowadzała właśnie jego córka Annemarie Wenke.

To, co zachwycało od samego wejścia, to oczywiście bryła budynku, którego bardzo Holendrom zazdroszczę. Szkoda, że u nas nie ma zwyczaju, aby budować parterowe placówki edukacyjne, pozbawione wszelkich barier architektonicznych oraz posiadające szerokie korytarze, które jednocześnie pełnią rolę dodatkowej przestrzeń do działania dla dzieci,  nie będąc jedynie ciągiem komunikacyjnym. Dookoła budynku obszerna przestrzeń dla dzieci wraz z bezpiecznym placem zabaw – to akurat po latach udało nam się wypracować.

Szczególne znaczenie ma również przedsionek szkoły, który przywitał nas niesamowitą dekoracją wykonaną z roślin – zwanych potocznie chwastami :-). Jakież piękne podwójne znaczenie ma ta dekoracja – chwast na ogół niszczony i niedoceniany przez człowieka tu wyeksponowany jak najcenniejsza roślina. Czy to nie odnosi się do filozofii wychowawczych planu daltońskiego? Oczywiście całą wystawę przygotowały dzieci, szukając jednocześnie nazw roślin oraz ich cech charakterystycznych.

Wewnątrz budynku, na każdym kroku widać przemyślaną aranżację każdego metra. Ten budynek jest dla dzieci, ale pomyślano również o nauczycielach dla których przygotowano pokój nauczycielski, pokój wypoczynkowy z aneksem sanitarnym i kuchennym oraz kącik poligraficzny. To z pewnością wpływa na dobry klimat, spokój, uśmiech na twarzy nauczycieli – widać, że to co robią jest ich pasją.

W salach znane nam już wizualizacje w postaci tablic zadań, kolorowych dni tygodnia, zegarów, instrukcji pracy i wiele innych. Widać różnorodność wizualizacji dostosowanych do potrzeb nauczycieli danej szkoły.

Ciekawą propozycją, które widziałam już wcześniej są szafki zadań wypełnione pojemnikami z instrukcjami i potrzebnymi do ich wykonania materiałów. Widać chodząc po szkole, ze nie ma w niej nawet w najmłodszych grupach zabawek. Każda z rzeczy, która jest w sali ma jakieś edukacyjne znaczenie. Poprzez różne działania – dzieci widzą w jaki sposób można je ze sobą powiązać.  Np. – bajka o małej gąsienicy – książka, gąsienica, motyl itp.

Dzieci często przechodzą z sal do przestrzeni pomiędzy nimi, a na zewnątrz przynajmniej co półtorej godziny. Niezależnie od pogody wychodzą na dziedziniec szkoły – w holu są kalosze i płaszcze przeciwdeszczowe. Jak zauważyli nauczyciele – dzieci nie mogą przebywać ciągle w budynku – takie wyjścia wyciszają je i zapewniają odpowiednią dawkę ruchu.

W tej szkole spotkaliśmy też naszych rodaków – kilkoro polskich dzieci. Obcokrajowcy, to kolejne wyzwanie dla holenderskich nauczycieli – czyli włączenie do systemu dzieci, które nie znają holenderskiego oraz nie znają systemu daltońskiego. Rozmawialiśmy z niektórymi z nich, dzięki czemu mogliśmy wprost z ust dzieci usłyszeć relację: nie czują, że się uczą choć ciągle pracują w różnych grupach – skoncentrowani na swoich programach. Ciekawie wygląda przebieg lekcji,  nie rzuca się  w oczy główna rola nauczyciela, tutaj raczej spełnia rolę „wspieracza”. Ogromną rolę pełnią tutaj tutorzy – czyli uczniowie, którzy potrafią nieść pomoc tym, którzy jej potrzebują.

Tu znowu odnoszę się do potrzeby współpracy grupy nauczycieli, którzy są największą siłą szkoły. To oni nie tylko omawiają każdy problem w różnych klasach – razem, szukając rozwiązań i monitorując przebieg spraw, to jeszcze mocno koncentrują się na współpracy z rodzicami.

Bardzo nam się podobało, że rodzic jest tutaj bardzo mile widziany. Miło było patrzeć z jaką dumą nauczyciele pokazywali nam obraz z ostatniej rodzinnej imprezy kończącej rok szkolny, na którym rodzice zapisywali to co im się w tej szkole podoba i za co dziękują nauczycielom. Takie ładowanie akumulatorów. Szkoła wydaje gazetę elektroniczną z imprez i działań szkoły w każdym z miesięcy.

Ta podróż to bardzo pouczające spotkanie pobudzające do refleksji i motywujące do dalszych działań w kierunku rozwijania „polskiego Daltona”, co też z przyjemnością i ogromną satysfakcją czynimy.

[AS]