Autorefleksja ucznia, a dokładniej wdrażanie do niej, stało się jednym z moich priorytetów w ciągu ostatnich kilku lat. Nie pamiętam, co mnie do tego skłoniło, ale zacząłem przygotowywać formularze w Formsach z pytaniami, które miały pomóc uczniom przyjrzeć się swojej pracy, zauważyć, czego się nauczyli, nazwać trudności i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Ostatnio zachęcam ich, by nagrywali swoje refleksje po jakimś etapie pracy w aplikacji Flipgrid.
Początkowo umieszczałem również pytanie o cyfrową ocenę, a refleksja miała pomóc ją uzasadnić. Moim celem było pogłębienie procesu oceniania. Szybko jednak okazało się, że najczęstszym zdaniem uzasadnienia było „starałem się”, ewentualnie „Chciałbym dostać…”, a najczęściej formułowanym wnioskiem było „nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę”.
Odkryłem, że uczniowie nie potrafią być refleksyjni w stosunku do swojej pracy, a ich głównym celem jest uzyskanie cyferki, która usatysfakcjonuje ich lub ich rodziców. Tłumaczyłem wtedy, że oceny nie są ważne, a istotne jest to, czego się nauczą. Grupa „prymusek” miała jednak inne zdanie – uważały, że oceny są ważne, bo umożliwią im dostanie się do dobrej szkoły ponadpodstawowej. Prawdziwie refleksyjne podejście pojawiało się u nielicznych (za pierwszym razem właściwie tylko jeden uczeń napisał coś, co było pełną refleksją o jego pracy).
Pamiętam dyskusję z jedną z „prymusek”, gdy nie chciała kombinować z tworzeniem bardziej skomplikowanej tabelki w Wordzie. Pytała tylko, co dostanie za częściowo wykonane zadanie. Tradycyjnie przedstawiłem argument „Oceny nie są ważne”, co oczywiście spotkało się z oporem i zdenerwowaniem, bo przecież „tworzenie tabelek nie będzie jej w życiu potrzebne”. Zapytałem wtedy, kim chce zostać w przyszłości, a ona przyznała, że lekarzem. Uświadomiłem jej, że pewnie zanim zostanie lekarzem będzie prowadziła jakieś badania, których wyniki zapisze w tabeli. Następnie zapytałem czy wtedy będzie potrzebowała oceny, czy umiejętności. Przyznała mi rację. Fajne było poczucie, że wygraliśmy razem.
Dzisiaj cieszę się, że nie odpuściłem uczniom konieczności tworzenia refleksji po zakończeniu działu czy projektu. Jedno z zadań podczas kursu „Pedagogika planu daltońskiego” zmusiło mnie do zastanowienia się dlaczego. Oto, co odkryłem.
Po pierwsze autorefleksja pozwala na skupienie się na procesie, a nie na efekcie. Ewentualne zauważone błędy czy trudności stają się lekcją, a nie porażką. Wzrasta świadomość ucznia, czego się nauczył. Odkrywa nie tylko treści merytoryczne mojego przedmiotu, ale także wartość ćwiczonych przez niego „przy okazji” umiejętności ponadprzedmiotowych (np. współpracy, komunikacji czy planowania).
Po drugie uczeń sam sobie udziela informacji zwrotnej i decyduje, co z nią zrobi. Autorefleksja jest subiektywna, ale przez to bardziej „jego” – to uczeń najlepiej wie, co stanowi dla niego prawdziwą trudność albo, co sprawiło mu prawdziwą frajdę.
Po trzecie uczeń może określić swoje cele, wyciągnąć wnioski i zaplanować, co w przyszłości może zrobić inaczej, by lepiej wykonać swoje zadanie. Może też określić, jakiej formy pomocy potrzebuje.
W ostatnim okresie bardzo mocno postawiłem na samodzielność moich uczniów – musieli sami zdobyć wiedzę na temat języka HTML i tworzenia stron internetowych i wykorzystać tę wiedzę w praktyce. Chciałem też, by na koniec projektu przyjrzeli się swoim strategiom uczenia się. Ja wycofałem się i udzielałem wskazówek tylko wtedy, gdy uczniowie o to prosili. Z końcowej refleksji wiem, że większości uczniów podobała się możliwość samodzielnej nauki, która została wpisana w fabułę gry dydaktycznej. Przyznawali, że było to trudne, ale sprawiło im frajdę. Niektórzy byli dumni z tego, że sami dali radę. Ważne było to, że część uczniów, która „zawaliła” zadanie też wyciągnęła ciekawe wnioski na temat swojego sposobu organizacji uczenia się. Przyznam, że te refleksje wydają mi się cenniejsze niż umiejętność tworzenia stron internetowych, z której zdecydowana większość nigdy nie skorzysta.
Wiem też, że niewielka grupa nie lubi takiej metody i potrzebują więcej wsparcia. To cenna informacja, bo pozwala mi na zindywidualizowanie procesu np. poprzez przypomnienie, że zawsze mogą o pomoc poprosić nie tylko mnie, ale także swoich kolegów.
Zauważyłem, że uczniowie, którzy podejmują wysiłek autorefleksji odnoszą konkretne korzyści. Ich wypowiedzi są lepsze, obszerniejsze, bardziej dogłębne. Wzrasta ich poczucie sukcesu i własnej wartości. Pojawia się szerszy wachlarz propozycji zmian swoich metod i sposobów pracy.
Z drugiej strony mam grupę uczniów, którzy nie podejmują refleksji. Czasem nie wykonują też zadań albo robią je na niskim poziomie. Twierdzą, że nie potrzebują mojej ani kolegów pomocy. Trudno do nich dotrzeć. Postanowiłem nie naciskać zbyt mocno. Oferuję pomoc, ale nie jestem w tym nachalny. Szanuję ich autonomię. Przyznam jednak, że miewam wątpliwości czy to właściwa droga – to obszar, w którym doskonalę własną autorefleksję. ☺







Mirosław Barć – Ambasador Wiosny Edukacji, Microsoft Innovative Educator Expert, ambasador Wakelet, Microsoft Innovative Trainer, nauczyciel informatyki, surdopedagog, trener oświaty, wicedyrektor Szkoły Podstawowej im. św. Jana Pawła II w Radziszowie. Aktywnie poszukuje sposobów tworzenia szkoły jako przestrzeni przyjaznej uczniowi, odpowiadającej na jego potrzeby. Jego pasją jest inspirowanie nauczycieli do podejmowania nowych działań. Jest absolutnie pewny, że wdrażanie małych zmian i ich docenianie to właściwa droga do rozwoju edukacji. Swoje perspektywy rozwojowe koncentruje wokół marzenia o szkole współpracy i wsparcia zarówno dla uczniów jak i dla nauczycieli.
